Dziś pokazuję następne mieszkanie z serii moich "podróży wnętrzarskich". Tak to sobie nazywam i niech tak zostanie... ;-) Domy moich przyjaciół, znajomych, miejsca w których dobrze się czuję. Ludzie, którzy tam mieszkają są szczęśliwi. Myślę, że to dlatego, że miejsca w których żyją  i przedmioty, które ich otaczają sprawiają, że po prostu czują się tam dobrze. Chciałabym pokazywać domy, po których widać, że mieszkają tam "żywi ludzie". Nie interesują mnie wystylizowane, bezosobowe wnętrza, w których wszystko ma bardzo określone miejsce a przestawienie jednej rzeczy burzy misterną kompozycję. Nie wspominam już o tak przyziemnych sprawach jak rzucone gdzieś buty, okładka książki w niewłaściwej dla wnętrza kolorystyce czy kocia miska...
Tak więc dziś: dom moich przyjaciół Ewy i Huberta. Mieszkają tam już 9 lat ze swoimi cudnymi kotkami: Mikro i Dynią. Ewę poznałam ok 7 lat temu gdy razem pracowałyśmy w pewnym dużym wydawnictwie na literę A. ;-) Spotykałyśmy sie wtedy codziennie a kiedy przestałyśmy tam pracować, od czasu do czasu dzwoniłysmy do siebie. Później odkryłyśmy, że jest wiele rzeczy, które nas łączą: podobne spojrzenie na świat, zainteresowania, miłość do zwierząt i dziwne poczucie humoru. Nasi mężowie mają ten sam zawód, my mamy ten sam zawód... no dużo tego jest. Wystarczy powiedzieć że w swoim towarzystwie czujemy się świetnie, tematy jakoś nigdy nam sie nie kończą, wszyscy nie cierpimy sal kinowych pachnących popcornem a leżenie na trawie w naszym ogródku już chyba bedzie stałym elementem naszego letniego leniuchowania.
Mieszkanie Ewy i Hubera jest piękne. Urządzone zbieraniną sprzętów: designerskich mebli, lamp kupionych na warszawskim Kole, stolików z lat 50-tych znalezionych w rodzinnych domach. Wszystko bezpretensjonalne i urządzone z wielkim wyczuciem - Ewa jest bardzo zdolna graficzką, dyrektor artystyczną dużego magazynu dla pań (myslę że to też nie pozostaje bez wpływu na jej postrzeganie designu i organizacji własnej przestrzeni). Chciałabym im bardzo poziękować za to, że zgodzili się pokazać swoje mieszkanie na moim blogu, za cudowną atmosfere która panowała w czasie robienia tych zdjęć i wspaniałe jedzenie, które przygotowali dla nas: sycylijskie  danie - pasta alla norma (wsród wielu zainteresowań tej pary jest także Italia i wszystko co włoskie). Dziękuję też mojemu Sebastianowi za pomoc w robieniu zdjęć. ;-)
A co Wy sądzicie? Dajcie znać, pozdrawiam Was bardzo w ten zimny, deszczowy dzień... Niech już będzie słońce!!!
*
Today I'd like to show you next part of my "interior's travel" I'd like to present places and homes where as I say "living people" live (I know it sounds a little strange but I mean homes when you are not afraid of  put your shoes in the corner, bowls of your cats and changing places of things don't destroy all compositions ;-)
Today - home of my good friends Ewa and Hubert and their two lovely cats: Micro and Dynia (in English DYNIA means: pumpkin ;-). They live there for 9 years. 
I meet Ewa 7 years ago. We worked together in big publishing house. Later we meet from time to time and discovered that we had many interests in common (is it correct in English, I'm not sure but I hope you understand what I mean). We had many interesting meetings, like spending time together: laughing, talking, eating (Ewa and Hubert are very good cooks especially in Italian food) drinking wine...
Their home is amazing, full of good furniture, things inherited from their families, quirky stuff, many books. And the main thing: full of good atmosphere. I love spending time in their lovely home.
Ewa has very good taste. She can create something beautiful with very simple things and has possibility to see something interesting in very ordinary objects. She's very talented graphic designer (art director of polish edition of Cosmopolitan magazine) and maybe it's a reason?
Ewa, Hubert - thank you for showing your home at my blog.
*
And what do you think? Kisses...

0 comments:

Post a Comment

 
Top